Świętowit

łac. Suantovit(h)us, Suantevit, Szuentevit, Szuenterit, Suenterit, Svantavit, Szwenzevit, Zuantevit(h), Zuentevith, Zvantevith, z *Svętovitъ/Svątovit od *svęt- ‚mocny, święty’ i *vit- ‚pan, władca’, dosł. ‚Mocny / Święty Władca’ lub podobnie; wymieniany przez kronikarzy Helmonda, Saxo Grammatyka i in., naczelny bóg Rugian. W ręku trzymał róg wypełniany miodem przy oficjalnych wróżbach obfitości. Patronował urodzajowi i wojnie. Atrybutami Ś. były: miecz, proporzec, bojowe stanice, róg. Miał świętego białego konia. Nocami Ś. dosiadał go, walcząc ze swoimi wrogami. Miał świątynię w Arkonie na Rugii. Wzmianki w poezji: Jarosław Vrchlicky: „Wszak nad Bałtykiem dotąd buków szumy, | Gdzie Swantewita chram był, grają dumy, | kłos rośnie, pachnie kwiat, ptak się odzywa” (Głosy w pustyni, tłum. Józef Magnuszewski). Wiersze: Felicjan Faleński „Koń Swantewita”, Leszek Goliński „Swantewit” (ŻKW 1955/1,3), К. Бальмонт „Световит”, Józef Bujnowski „Opowieść o Bałtyku”, Mato Kosyk „Módlitwa Serbow pšed bitwu z Gerom”.

BIBLIOGRAFIA A. Baranowski, Bożek Północny, „Kultura” 1975, z. 19 /Świętowit z Wolina/; Eugeniusz Bojanowski, Dramat Świętowita, „Argumenty” nr 22 (729), 1972, s. 10; Stanisław Bukowski, Świątynia Światowida – jak mogła wyglądać?, „ZOW”, nr 1 – 1974; Władysław Filipowiak, Jerzy Wojtasik, Światowit z Wolina, ZOW, Rocznik XLI – 1975, nr 1; W. Hensel, Mała figurka – wielkie odkrycie, „Polska” 1975, nr 6 /o Świętowicie odnalezionym w Wolinie/; M. Konopka, Światowit z teki Szymona Kobylińskiego, ZOW, t. 23. 1975; G. Muhrbeck, Ze zbioru podań, opowieści i baśni kaszubskich, Lud 8, 275; ks. Pabłocki, Światowid czy Swianty Wid, „Gryf”, III, 1910; Zdzisław Adam Rajewski, Co wiemy o Arkonie?, Przegląd Zachodni, 1946
UTWORY LITERACKIE

К. Бальмонт

Световит

Мне снится древняя Аркoна,

Славянский храм,

Пылают дали небосклона,

Есть час громам.

Я вижу призрак Световита

Меж облаков,

Кругом него – святая свита

Родных богов.

Он на коне – и слишком знает

Восторг погонь,

О, вихри молний нагоняет

Тот белый конь.

Он бросил алую Аркону,

Туман завес,

И льнет к нетронутому лону,

К степям небес.

Он позабыл священность красных

Заклятых стен

Для свежей радости неясных

Измен, измен.

И рог с вином им брошен в храме,

И брошен лук,

И с ним несется небесами

Громовый звук.

Славянский мир объят пожаром,

Душа горит.

К каким ты нас уводишь чарам,

Бог Световит?

Mato Kosyk

Módlitwa Serbow pšed bitwu z Gerom

(Modlitwa Serbów przed bitwą z Geronem)

Za niemiecką kroniką miasta Chociebuża

Daj nam iść, Swantewit,
Daj nam wroga bić,
Podaj nam tarczę i daj moc,
Wiedź nas bitwą ciężką,
Abyśmy zwycięsko
Ostali dzień i noc.

Wprowadź na rozłogi
Nieszczere wrogi,
Ojcom pomarłym pokój zwól,
Świętym popiołom ciszę;
Domy niech ukołysze
Szczęście, nie strach i ból.

Stoim przed twoimi
Wrotami świętymi
I każdy z nas zgina ci krzyż.
Serbski ty nasz Panie
Daj nam zmiłowanie
Szczęścia i chwałę nam zbliż.

Pomścić daj zastępy!
Bądź Gero przeklęty,
Coś woje spisami zbódł,
Wsie nam zamarasił,
Zdradą byt zakwasił,
Złoczyniąc k’skażeniu wiódł.

Daj nam iść, Swantewit,
Daj nam wroga bić,
Moc daj w potrzebny czas,
Za to wrogów kości
Naznosimy dość ci
Na ołtarz twój w święty las.

[1883]

przeł. Wilhelm Szewczyk

Felicjan Faleński

Koń Swantewita

Ponad Arkoną trzask i zawierucha,
I wichry jak wilki wyją.
Jęk przekleństw, łopot, mieczów zgrzyt z nich bucha,
Krew czuć w powietrzu – lecz czyją?

Brzegiem odmętów, śnieżną wzdętych pianą,
Po kredach tętnią kopyta –
To gdzieś w ślad burzy pomknął w dal nieznaną
Wyroczny koń Swantewita.

Znad urwisk trwożny patrzy lud w Zaodrze,
Ku Łabie, w przestrzeń pobladłą –
To stamtąd klątwy grzmią i dźwięczy szczodrze
Cios w cios jak obuch w kowadło.

– Hej! hej! – Wieść głucha dołem pełznąc syczy:
– Tak chce obyczaj prastary:
Znów tam Bodrycze w czarnych borów dziczy
Z Niemcy się wzięli za bary!

Minął dzień – drugi – aż gdy na dzień trzeci
Brzask się z Bałtyku wynurza,
Grzmi tętent: Z wichrem w mgle tumanów leci
Czy koń ten biały? czy burza?

Wbiegł w stajnię, chrapy wzdął i pręży szyję,
Bokami robi zziajany,
Ustać nie może, dół kopytem ryje,
Mży z niego pot, lecą piany.

Rozpryskał owies, rozmiótł święte siano,
Aż gdzieś pod belki w pułapie,
I wiadro kopnął, w którym pić mu dano,
Po czym łeb zwiesił i chrapie.

A kapłany wreszcie wierzgnął!… Jęk rozpaczy
Obleciał rzeszę struchlałą:
– Jeść nie chce – spocząć ani pić nie raczy –
Cóż będzie? co się to stało? –

Z zachodu goniec pędzi. – Gończe krwawy,
Jakąż wieść niesiesz ponurą?
– Ratuj, kto wierzy w bogi dobrej sławy!
Żelazne Niemce znów górą!

Z pola Lutyki pierzchli, nędzne tchórze!
Sam, walcząc przy świętym godle,
Z konia się Niklot zwalił w krwi kałużę –
Syn własny zdradził go podle! –

To rzekł i trupem padł. Wtem drugi pędzi:
– Duńczyk!, w morskiej zamieci,
Od bursztynowych dążą tu krawędzi! –
To gdy on mówił, wpadł trzeci:

W pomoc Duńczykom czerń Pomorców sroga,
Od Wschodu czai się zdradnie –
Czuj duch! – Natenczas, do stóp swego Boga
Lud cały plackiem przypadnie:

– O Swantewicie! o ty nasz wielbiony,
Z poczwórnym obliczem Boże,
Co wzrok masz wryty w cztery świata strony!
Spójrz – skąd nam pomoc przyjść może!

Wraz buchnął wicher w gąszcz bugajów mroczną,
W zrębach się wstrząsła gontyna
I z hołdów głosy wylatywać poczną,
Od których w lód się krew ścina!

– Precz, ty narodzie! Słuchaj, co ci prawię:
Dział twój niezwrotny a srogi!
Skąd tobie pomoc? kiedyś ty w obławie
Sam sobie wróg ponad wrogi.

Bezrządu, zdrady, lichych zwad zamiecie
W was walczą! Więc gdy wy sami
Z woli swej własnej silni być nie chcecie,
Ja – Bóg wasz – nie chcę być z wami! –

Rzekł, i gdy jeszcze nad urwiskiem stromem
Przekleństwy głos jego zgrzyta,
Błysło – iż nagła padł rażony gromem
Wyroczny koń Swantewita.

Leszek Goliński

Swantewit

Noc czarna to była, gdym pojął Twój krok
Bałkany wołały przez burzę i mrok
I serbskich powstańców wyśpiewał Cię zew
I bujna rosyjska wskrzesiła Cię krew,
Pogański, słowiański, Swantewit.

I wstałeś ogromny od morza do pól,
A w oczach taiłeś zawziętość i ból
Przez gliszcza upiorne, przez widma stu miast
Sięgałeś milczący ramieniem do gwiazd,
Pogański, słowiański Swantewit.

Słyszycie rabusie, rycerze eS eS
Jak niesie wam w ręku zagładę i kres
Pogański, słowiański Swantewit.

ŻKW 1955/1,3

Józef Bujnowski

Opowieść o Bałtyku

Złotą strzałą piasków Hel wbił się w Bałtyk po bełt,
od Inflant aż popod Rugię pieni się brzeg Pomorza –
u miodopłynnych Elby i Wisły delt
burzy się morze.

Czy to Swantewid na koniu o grzywie bielszej mleka,
co gryzie wędzidła i krzesa iskry błyskawic?
Jakiż to wicher dyle Arkony zwleka?
Nieba, czy się ma palić?

Wiozą korsarskie korwety w skóry odzianych wikingów,
rwą się płótna pod wicher, słońce się krwawi i topi –
a woda – burzy się, kąsa bałwanów błękitną klingą,
gniewna czerwieni się w słońcu, zda się, najeźdźców zatopi.

Na burtach dębowych tratew wiosła kołyszą się śpiewnie,
barcie pachnące żywicą, pszenicy złote stągwie –
i pieśń flisacka o srebrnowiślanej królewnie
płynie bijąc o brzeg i białych chmur chorągwie.

A potem – po wielu latach – dzielnic rozdartych na ćwierci,
znów iści się półcud w srebrze fal i ułańskich podków –
ludzie wydarci życiu – rycerze wydarci śmierci
znów zaślubili morze – morze słowiańskich przodków,

Pod ściętych dębów pniami gajów święconych bogom
kłębi się morze i czerni, trąca o brzeg i płynie –
– Za jakąż cenę – pyta – Gdańsk jest oddany wrogom?
i – jakie burze poskromi młody przyczółek Gdyni?!

Znowu korsarskie korwety w żelazo zakutych Gotów
wbiły się krwawym cierniem w pierś błękitnej załogi –
– Czyżby to była zapowiedź rugijskich gontyn powrotu?
– Czyżby ofiary krwi żądały bałtyckie bogi?

Bo z walki – na śmierć i życie – życie lub śmierć jest zapłatą,
aż życie równa się niebu – takie błękitne, jak morze –
I – jakże wyrwać z historii wrześniowe dni Westerplatte?!
– – – – – – – – – –
– Od Inflant aż popod Rugię pieni się brzeg Pomorza.

Dodaj komentarz